Sobota
Na parkingu stał kilkuletni suv w stanie niemal idealnym. Błyszczący, czyściutki, bez zadrapań i zabrudzeń choć na zewnątrz góry brudnego śniegu i ciapiącego błota pośniegowego.
Obok pakował zakupy Gość niczym wyjęty z okładek książek Pilipiuka jakby teleportowany z głębokiego PGR-u.
Zgrzyt pierwszy.
Niedziela
- Nic nie kupiłam, bo nie miałam kiedy - powiedziała jakby przepraszając.
Chwilę później, kiedy już nie słyszał dodała:
- Też nie lubię walentynek i ich nie obchodzę.
Zgrzyt drugi.
Poniedziałek
- Jestem pod wrażeniem relacji między wami i myślę, że macie szczęście...
- No, mówiła, była zachwycona...
Zgrzyt trzeci. Niedopowiedziany.
Się nie wiedziało, czy Prawda nie jest jak Zelandia, której dziewięćdziesiąt cztery procent jest pod wodą.