środa, 29 kwietnia 2020

Się nie wiedziało

Wersja 1.
Śmignął. Kosmita. UFO.
Pojawił się nagle i bezszelestnie. Od stóp po głowę ubrany w kombinezon z hełmem szczelnie okrywającym głowę, w szeleszczących i połyskujących butach. Niemal płynął tuż nad ulicą. Nagle się odezwał jakby monosylabą, niezrozumiałą. I znikł w wiosennym powietrzu.
Się go widziało.
...
Wersja 2.
Przejechał. Tutejszy. Kloszard.
Pojawił się nagle i cicho. Jechał swym starym rowerem, nad podziw sprawnym. Od stóp po głowę ubrany był w kilka warstw ubrań, które wieńczyła stara kurtka z kapturem przewiązanym szalem, w wielkich foliowych onucach owiniętych wokół nóg. Pedałował szybko i pewnie. Nagle zakasłał głosem mocnym, że aż nieadekwatnym. I znikł skręcając w niewielka uliczkę.
Się go widziało.
...
A jedna z wersji była prawdziwą. Która? Się nigdy nie wiedziało.

1 komentarz: