- No, o dziesiątej - Się nieco zdziwiło telefonem o ósmej rano.
- Bo tu już na ciebie czekają.
- To poczekają. Mam być na dziesiątą.
- Ok, ja tu z nimi coś zorganizuję.
Pięć minut później. Telefon.
- Dzień dobry. Terminy z tamtego tygodnia obowiązują i w tym - rzeczowy głos sekretarki brzmiał nieco władczo.
- Ok, będę o dziesiątej.
Się nie lubiło pospieszania i przymuszania. Nawet gdyby sama Władza dzwoniła.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz